Narolski epizod kampanii wrześniowej Henryk Wolańczyk

  Bitwa pod Narolem 18 września 1939 r. była częścią dużej operacji, znanej w historii jako pierwszej bitwy o Tomaszów Lubelski. W godzinach popołudniowych 17 września, jak pisze Zygmunt Kubrak w książce „Od Pszczyny do Narola”, gen Boruta – Spiechowicz wydał swym jednostkom rozkaz do podjęcia o zmierzchu marszu na Bełżec i Narol. W nocy z 17 na 18 września 6 Dywizja Piechoty pod dowództwem gen. Monda miała rozpocząć natarcie po osi Susiec – Paary – Narol – Lipsko, a grupa Forteczna przez wioskę Łosiniec – Maziły na Bełżec. 8 września duża część 6 Dywizji Piechoty maszerując z rejonu Józefowa znalazła  się w lasach małej wioski Skwarki i o godz. 8 rano gen Mond wydał rozkaz uderzenia na Bełżec i Narol z zamiarem maszerowania na Rawę Ruską a później na Lwów. Na drodze do Narola była wieś Paary (należąca dawniej do ordynacji Zamojskich ). O dzień wcześniej do Narola idąc od strony Lublińca przybył niemiecki 49 pułk piechoty pod dowództwem gen. Friedricha Wilhelma von Rothkircha.

Gen. Mond podzielił swe wojsko na trzy grupy, zgodnie z ukształtowaniem terenu i siecią dróg leśnych i polnych. Część wojsk przekroczyła Tanew i tzw. drogę „hucińską”, którą w 1901 r. przemierzył Józef Piłsudski zmierzając do Lubyczy Królewskiej a później do Lwowa. Część oddziałów skierowana została na drogę biegnącą do Narola Wsi, na końcu której znajdował się pałac Łosiów, a obok pałacu sztab niemiecki. Pozostałe oddziały ruszyły prosto do Narola wzdłuż północnego brzegu Tanwi. Droga ta przez mieszkańców Narola nazywana była traktem józefowskim i kończyła się ulicą Józefowską, która biegnie obok narolskiego kościoła.

Oto opis Narola po zwycięskiej bitwie 19 września jaki znalazłem w książce Jana Pabicha „Niezapomniane karty”. „Powracam jednak do naszej kolumny w Narolu. Do miasteczka z wszystkich stron wkroczyły również inne oddziały 6 Dywizji Piechoty. Nasze wojsko zostało tu nadzwyczaj serdecznie powitane. Radość panowała wielka, ponieważ Narol był już od trzech dni w rękach Niemców i miejscowa ludność sądziła, dysponowała. A więc wystawiona została w rynku jak też i na ulicach gorąca kawa, herbata, różnego rodzaju artykuły żywnościowe, papierosy, wino a nawet wódka. Trzeba się jednak było rozstać z mieszkańcami Narola. Wojacy wzmocnieni na ciele tak patriotycznym przyjęciem, po krótkim odpoczynku ruszyli w dalszą drogę, by nadal spełniać żołnierski obowiązek”. Rannych spod Narola umieszczono w budynku Szkoły Podstawowej zamienionej na żołnierski szpital.  

O zmroku 19 września 6 Dywizja Piechoty doszła do Werchraty. Po krótkim odpoczynku ruszono w kierunku Rawy Ruskiej. Na drodze stanęły Polakom pancerne wojska niemieckie. Nadszedł rozkaz odwrotu i wojsko wróciło do Werchraty i dalej przez Brusno,  kierowało się na Cieszanów.

Jan Pabich w swej książce pisze: „Przed lasem, tuż przy drodze, którą ciągnęły nasze oddziały stał generał Mond. Z tego miejsca jak gdyby dokonywał przeglądu swych rozbitych oddziałów. To nie była defilada, to było badanie duszy polskiego żołnierza.” Następnego dnia rano do oddziałów rozmieszczonych w lasach nadszedł rozkaz. Do generała Monda mają się zgłosić na odprawę ofi-cerską sztabowi. Poszli wszyscy dowódcy. Na odprawie gen Mond stwierdził: Według posiadanych meldunków rozpoznawczych wiemy, że jesteśmy otoczeni przez przeważające siły wroga. Podczas odprawy przyszła depesza od generała dywizji Tadeusza Piskora, który przekazał, że armia została otoczona. Gen Mond zarządził dyskusje, a po niej głosowanie. Z 27 oficerów na odprawie 21 oświadczyło się za kapitulacją.

Po tym gen oświadczył: Podjąłem decyzję nawiązania kontaktu z niemieckim dowództwem celem rozpoczęcia rokowań w sprawie poddania 6 Dywizji Piechoty na warunkach zgodnych z po-stawieniami konwencji. Następnie generał polecił pułkownikowi Zychowi udania się samochodem w kierunku pozycji zajmowanych przez nieprzyjaciela i nawiązać osobistą łączność z niemieckim dowódcą. Ponieważ pułkownik Zych nie znał języka niemieckiego, dołączył pułkownik Krawczyk. Po rozdaniu pieniędzy jako żołdu ruszyli drogą do Nowego Sioła. Po rozbrojeniu przy dworku w tej miejscowości i nakarmieniu przez miejscowe kobiety (w większości mieszkańcami tej wsi byli Ukraińcy) ruszyli do Cieszanowa i dalej w kierunku Przeworska.

Z Nowego Sioła już jako jeńcy wojenni słabo pilnowani przez Niemców w rozciągniętej kolumnie na kilka kilometrów sprawiali wrażenie gromady maruderów. Jan Pabich pisze: Warunki do ucieczki były idealne. Pytanie brzmiało: gdzie uciekać i w dodatku w polskim mundurze? Mogli to robić i robili ci żołnierze, którzy z tych terenów pochodzili. Bardzo dużo polskich żołnierzy, oficerów rezerwy i podoficerów przeszło pierścień strażników niemieckich i powróciło po cywilnemu do domu. Reszta pozostała w niewoli i przetrwała w obozach jenieckich aż do dnia oswobodzenia.