Śladami czwartego rozbioru Polski Lidia Świder

Polska po III rozbiorze w 1795 r. zniknęła z mapy świata, granice nasze zostały wymazane. Po 123 latach zniewolenia narodziła się ponownie, by po dwudziestoleciu międzywojennym kolejny raz przejść w ręce zaborców. 23 VIII 1939 r. w obecności Stalina został podpisany pakt o nieagresji pomiędzy Rzeszą Niemiecką a ZSRR, należał do niego też tajny protokół, który dzielił Polskę pomiędzy agresorami na linii Narwi, Wisły i Sanu, IV rozbiór miał przypieczętować losy odradzającego się państwa. Pełnomocnikami przyszłych okupantów byli ministrowie spraw zagranicznych: Joachim von Ribbentrop i Wiaczesław Mołotow, za ich plecami stał Stalin. Po podpisaniu paktu, dzięki zdjęciom, które pozostały dostrzeżemy na jego twarzy szyderczy uśmiech. Wygaśnie, kiedy dojdzie do realizacji planu „Barbarossa”.

Kryptonim nie pozostał bez znaczenia, wywodził się od cesarza Fryderyka I Barbarossy, którego legenda pobudzała wyobraźnię. Zastygły w śnie, w jaskini, wraz z sześcioma rycerzami czekać miał wyjścia w czasie właściwym, zapewniając Niemcom miejsce najdostojniejsze wśród narodów świata.

Sowieci dotrzymali słowa, 17 września wtargnęli w nasze granice. Domniemywać nie mogli, że ich przyjaciel, wkrótce okaże się agresorem.

28 IX 1939 r., kiedy Polska nie złożyła jeszcze broni, doszło do spotkania Ribbentropa ze Stalinem, którzy nakreślili cienką czarną linią nową granicę. Zawarty został układ „ O granicach i przyjaźni”. Słowo: przyjaźń, na zawsze w polityce utraciło swój sens. Na mapie, poniżej podpisu Stalina znajduje się zakreślony na czerwono niewielki obszar, obejmujący miejscowości: Sieniawa, Cewków, Cieszanów i Płazów, przy którym widnieje jego parafka. Rzecz zadziwiająca, po zaakceptowaniu kształtów ostatecznych granic przez obie strony, Ribbentrop przypomina sobie o skrawku ziemi, nalegając o przyłączenie go do Rzeszy. Stalin zgadza się.

Znamy dwie przyczyny, które zmodyfikować mogły wytyczoną linię. Pierwszy, który mógł odegrać największą rolę w zmianie decyzji to, Herman Göring, dowódca niemieckiego lotnictwa, który przyczynił się do potęgi Hitlera. Zwany też był wielkim łowczym III Rzeszy. W 1935 r. wraz z prezydentem Ignacym Mościckim polował w Puszczy Białowieskiej. Znany ze swej pasji poszukiwał znakomitych terenów łowieckich.

Zapewne rolę odegrał też baron Hugon von Wattman z Rudy Różanieckiej, który posiadał na tych terenach znaczny majątek. Nie był Polakiem, lecz Austriakiem, dzięki majętności i pochodzeniu prośby jego najprawdopodobniej zostały wysłuchane. Dobra pozostawione po stronie sowieckiej czekać mogły jedynie upadku.

Na nowej zachodniej granicy ZSRR po podpisaniu paktu, rozpoczęły się prace nad umocnieniami. Rosjanie mając w pamięci straty, jakie ponieśli na Linii Mannerheima wnikliwiej przyjrzeli się fortyfikacjom fińskim. Nie do końca wyciągnęli wnioski. Linia Mołotowa budowana była na samej granicy, co z punktu militarnego było błędem. Władze ZSRR nie uwzględniły krytyki marsz. G. Żukowa. Łączna długość wynosiła 1050 km., składała się z 13 rejonów umocnionych. Odcinek frontu każdego z nich wynosił od 80 do 100 km.

Na terenie lubaczowskim pozostał 12 Rawsko Ruski Rejon Umocniony wraz z około 100 schronami bojowymi. Niewielu wspomina ludzi wysiedlonych w głąb Rosji, do Kazachstanu i Besarabii, oraz tych, których wykorzystano do prac ziemnych, polegających głównie na wykopach i budowie rowów przeciwczołgowych. Bezimienni ludzie, po których dziś nie pozostał ślad, w czasie budowy linii Mołotowa traktowani byli w sposób okrutny. Dzieci liczące czternaście lat uznane zostały za zdolnych do pracy robotników. Dzień pracy zamykał się w 15 rublach, z czego 10 rubli wynosił ciepły posiłek. Akord pracy, który przekraczał możliwości człowieka nieodnajdującego już sił, został ściśle określony. Trzy metry długości ręcznie wykonanego rowu przeciwczołgowego, którego szerokość wynosiła 5 m. Wymagana głębokość sięgała 1,5 m. Wyobrażenia przerosły rzeczywistość.

Miejscowa ludność nie mogła zbliżać się do miejsc, na których powstawały schrony. W kronice parafii w Oleszycach pozostały wspomnienia ks. Józefa Mroczkowskiego: Przestrzeń od drutów granicznych na 800 metrów była już terenem karnym. Znaczyły go osobne zasieki, przeszkody naturalne ( pościnane drzewa), dzwonki i blaszki sygnalizacyjne oraz pułapki i samopały rakietowe. Nawet pod zasieki nie wolno było podchodzić. Prace polowe patrolowali strażnicy. Patrzenie w stronę granicy było zabronione.

Schrony budowane z żelbetonu, kamienia i cegły były najczęściej jedno i dwukondygnacyjne, nastawione na obronę czołową i boczną, z przeznaczeniem na ciężkie karabiny maszynowe. Niewiele powstało z myślą o działach przeciwpancernych 45 mm i 76 mm. Ściany o grubości od 1 do 2 metrów bywały niekiedy wzmacniane pancernymi płytami. Energię czerpano z agregatów prądotwórczych i akumulatorów. W dniu wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej stan realizacji został wykonany w 25%.

Nie spełniły swojej roli, w wielu rejonach nie zostały obsadzone. Proza życia niekiedy przewyższa powzięte zamiary. Dzień agresji niemieckiej nastąpił w niedzielę. Dzień wcześniej niespodziewający się wtargnięcia nieprzyjaciela w granice kraju sowieci, czerpali pełnymi garściami z życia. Upojeni i zmożeni snem nie mogli sprostać zadaniom. Decyzja o obsadzeniu schronów zapadła zbyt późno.

Linia Mołotowa usiana schronami bojowymi, kopułami pancernymi oraz rowami diamentowymi, została zlekceważona przez Niemców, którzy 22 czerwca 1941 r. zaatakowali swojego „przyjaciela”. Zauważona została tylko na nielicznych odcinkach, które w czasie agresji niemieckiej nie odegrały roli najmniejszej.

 

Lidia Świder