Barbaria Jan Zuchowski

  Palić stare obrazy, książki itp. to dla mnie zwykła – barbaria! Obojętnie kto i do kogo coś takiego mówi czy pisze. W naszych obecnych czasach mamy: Muzeum Kresów w Lubaczowie i tam są fachowcy, którzy mają wiedzę i potrzebne doświadczenie by ocenić jakikolwiek zabytkowy nazwijmy to „obiekt”. Jeżeli ten obiekt jest religijny to mamy Muzeum Diecezjalne w Zamościu, ale gdyby ktoś miał bliżej, to ma podobne w Przemyślu, gdzie można pokazać, ocenić czy zostawić w darze. Np. w Łańcucie w Powozowni – od wielu lat jest pracownia  konserwacji zabytków, gdzie niszczejące „Obrazy Drogi Krzyżowej” z kościołów w Narolu  i Lipsku zostały pięknie odrestaurowane i zakonserwowane, by służyć następnym  pokoleniom wiernych.

 Spokoju nie daje mi myśl o – paleniu obrazów. W historii Polski, znany powszechnie malarz Jan Matejko, namalował cykl obrazów patriotycznych, jak np. „Kazanie ks. Skargiczy „Rejtan” ,  właśnie na tym obrazie namalował trzech głównych zdrajców i carskich łapówkarzy: Branickiego, Ponińskiego i Rzewuskiego, a u nóg Ponińskiego namalował „stojącą monetę” jako symbol przekupstwa i sprzedaży  Polski. Obraz zdobył uznanie i I miejsce na międzynarodowej wystawie w Paryżu, ale oczywiście nie podobał się zdrajcom! Chcieli oni wykupić „Rejtana” i spalić! Na szczęście dla nas – zabrakło im pieniędzy, bo po wyjeździe z Polski, car oceniał ich już jako bezwartościowych i zbędnych, a z pozostawionych w Polsce majątków „dojenie” ustało.

  Ale ten opis, możemy nazwać „ciekawostką  historyczną”choć wielce uczącą na przyszłość. Tragedią natomiast jest dla mnie to jak i co spalili niemieccy faszyści kilkadziesiąt lat później. Wszyscy dobrze wiemy, że Piotr Wysocki ogłosił Powstanie Listopadowe (1830.11.29) – ale car choć dowiedział się o tym po 2 dniach, odczekał i ogłosił tzw. ”stan wojenny w Polszy dopiero 13 grudnia 1830”. Po przegranym powstaniu, (nie było wtedy żadnej pomocy z Komisji Politycznej Rady Europejskiej) na zachód, głównie do Francji udało się ok. 100 000 Polaków, była to tak zwana „Wielka Emigracja”. Ci patriotyczni Polacy zabierali „na drogę” to co mieli najcenniejszego, wszelkie pamiątki, jak np. miniatury obrazów, medale, ryngrafy, ordery, książki, by wracać pamięcią do – Ukochanej Polski! By pamięć trwała u dzieci i wnuków, bo może Pan Bóg da i za rok. Wrócimy do Kraju! Wtedy hrabia Platter wpadł na pomysł i postanowił wynająć w neutralnej Szwajcarii, w miasteczku Rapperswil w Zamku, kilka komnat i tam zbierać nasze Polskie Pamiątki. Uchodźcy z Polski w całej Europie, je tam wozili i oddawali w darze.

  Największym darczyńcą był antykwariusz Henryk BUKOWSKI z dalekiego Sztokholmu. Gdy w 1918 r. dzięki genialnej wizji i niezłomnej woli Marszałka Piłsudskiego odrodziła się Polska, to w następnych latach rozpoczęto mówić  i pisać o powrocie tych naszych bezcennych pamiątek do Polski. Zbiory z Rapperswil wróciły w 13 wagonach kolejowych do Zamku Królewskiego w Warszawie w 1927 roku. Były tam zaledwie do 1939 r. – kiedy to zostały właśnie spalone podczas Hitlerowskiego bombardowania! Dla mnie to czysta – barbaria! Dlatego wszelkie „-izmy” to ta sama gangrena, która toczyła i nadal toczy – organizm, nie tylko Europy!

  H. Wolańczyk pisze też o Kijasówce i ks. Kijasie. Do Kijasówki jeździłem na rowerze na odpusty będąc uczniem Szkoły Podstawowej w Narolu. Był to przepiękny zbudowany z bali modrzewiowych Kościół. Zbudowano go bez użycia gwoździ i śrub, a tylko na kołki i zaciosy. Był mały, ale dla mieszkańców Łukawicy wystarczający, natomiast podczas odpustów z festynami nie mieścił rzecz jasna wszystkich. Dlatego rozpoczęto obok budowę nowego, murowanego kościoła. Ale dlaczego rozebrano przepiękny architektonicznie i konstrukcyjnie zabytek? Dzisiaj i jutro byłby atrakcją do zwiedzania i zadumy, ale też nauki i podziwu. Zawsze gdy jestem przejazdem w Łukawcu wstępuję do „naszego” Kościoła przeniesionego z Zagród-Narola. Zniszczenie kościoła w Kijasówce-Łukawicy to też moim zdaniem niszczenie dorobku szeroko pojętej kultury POLSKIEJ. Fotografii Kościoła ks.Kijasa nie mam, ale jego zdjęcie tak, bo był też księdzem w Bełżcu, który wcześniej był częścią Parafii Lipsko, podobnie jak Kijasówka -Łukawica. Ks. Kijas w Bełżcu w 1931 r.