Wyjątkowo zwrócę się do czytelników, którzy zarzucają mi boleść, cierpienie i śmierć, które przeszywają moje teksty. Wychowałam się na kanonie literatury pięknej, sięgałam po tę z ubiegłych wieków, podążałam ścieżkami z tymi, którzy dotykali cierpienia, zmagań ze światem, a i z samym Bogiem. Towarzyszyły mi w młodości arcydzieła, w których szlachetni spychani byli do niepamięci, wcześniej wykorzystani przez możnych, nieczułych i wyrachowanych, dzięki swej majętności lub przebiegłej inteligencji. Nie znam wybitnej książki, w której wszyscy są prawdomówni, szlachetni i nigdy nikomu nie pragną odebrać cząstki najmniejszej, a kończą na łożu śmierci, przy którym gromadzi się kochająca rodzina, niemająca sobie nic do zarzucenia.
Ciekawa jestem, dlaczego część moich czytelników nie krytykuje Biblii, a zwłaszcza cierpienia Hioba, wystawionego na niewyobrażalną próbę. Cała Biblia wiedzie drogą przez mękę.
Uzmysłowiłam sobie, że w XXI w. nie należy dotykać chciwości, podłości i zaprzedania, tylko dlatego, że jest to niewygodne. Nie należy też dotykać ubóstwa i śmierci drugiego człowieka z głodu i pragnienia. Syci ludzie odwrócą wzrok. Nie wyobrażają sobie też rzeczy innych, które toczą się za kurtyną życia.
A wszystkim tym, którzy uważają, że ich rodziny są wyjątkowe, cudowne, zadam jedno pytanie. Czy dotknęliście kiedykolwiek godziny próby, kiedy traci się najbliższego człowieka, a wszyscy wokół was krążą niczym sępy, aby odebrać wszystko, co stworzyliście od samego początku?
Dlatego ja mam prawo osądzić i napisać o tych, którzy zatracili godność w imię wzbogacenia, aby inni nigdy nie zawierzyli nikomu do końca. Każdy człowiek powinien pozostawić naparstek wątpliwości, przynajmniej jego połowę, daleko od siebie, aby nie wypić do dna.
Kiedy napisałam tekst o służebności osobistej i bezwzględnych dzieciach, usłyszałam, że to dzieci innych. Zawsze to są dzieci innych. Zadam kolejne pytanie. Czyi rodzice leżą na salach Domów Pomocy Społecznej? Również nie powinnam dotknąć tego tematu? Nie życzą sobie tego synowie i córki, którzy wykupili najbliższe wakacje, ferie i wyjazdy, aby zapomnieć o boleści i śmierci.
Sala sześcioosobowa z oknem zwróconym na wschód, promienie słońca na kształt poświaty pomiędzy nie do końca zasłoniętymi żaluzjami. Ludzie na kształt szkieletów spoglądający na ostatnie promienie słońca. Dłonie ich szukające utulenia w drugiej dłoni, której nie odnajdą… O nich też nie powinnam pisać, według tych, którzy uważają, że epatuję śmiercią? A może powinnam ich porzucić, podobnie jak ich rodziny? Zapomnieć? Aby nikt z was nie miał wyrzutów sumienia?
Przystanę może na drodze prowadzącej do wsi, miasteczek i miast, aby w imię komfortu dla tych, którzy pojęcia nie mają o cierpieniu, wyeliminować chorych, sparaliżowanych i biednych? Świadoma jestem, nie wpisują się w pejzaż waszego świata.
Kiedy wyraziłam wprost swoje poglądy polityczne i napisałam o rządach małego, żałosnego człowieka, który niegodny jest całowania ran powstańców, usłyszałam: – Lidia, przesadziłaś w swoim tekście „Bezrefleksyjność”. W czym przesadziłam? Historia Polski to moja miłość i pasja, która trwa nieprzerwanie od lat. Wiem, że odkąd Polską zaczęli władać głupcy, którzy ponad interes państwa postawili swój, to moja ojczyzna zniknęła z mapy świata na 123 lata. Przez ostatnie osiem lat na tronie zasiadali „Sasi”, którzy okryli się sztandarem prawa, na który nie przysiadł bodaj na chwilę nasz orzeł w koronie. Mam prawo wyrażania swoich myśli, tak jak każdy obywatel Rzeczypospolitej Polskiej, w przeciwieństwie do pierwszej damy, która milczy. Mumie egipskie zachowują większy majestat, te nie są w stanie przemówić.
W Wyznaniu winy sprzed paru lat napisałam: Ludzie stojący przy ścianie, nad nimi piąta stacja drogi krzyżowej, niepewni, trwożni, przepełnieni lękiem i wstydem. Czekają. Na co czekają? Na spowiedź przed drugim człowiekiem na oczach całego kościoła? Drugi człowiek, ksiądz, będzie siedział wygodnie w konfesjonale na poduszce, pozostawiając swe kończyny na podgrzewanej podłodze. Rytuały, rytuałami, ale honor powinien zostać wpisany w majestat godności człowieka, który nigdy nie powinien klęczeć przed drugim człowiekiem na kolanach!
I nikt nie wmówi mi, że nie mogę pisać o kościele. Tak, mogę. A każdy o poglądach odmiennych może napisać do pism katolickich.
Uwięziony w barwnym kolorze świat wytoczył drogę, którą nie podążają już dawni pielgrzymi myśli, lecz tłum bez charakteru skupiony głównie na własnym wizerunku. Nigdy nie usłyszałam od kobiety słów, w których wyraziłaby kompleksy na temat swej ubogiej wiedzy i małej inteligencji. Zawsze dotykają wyglądu i ciała, nad którym pracują. Współczesny kompleks kobiety to wizerunek. Jedyny, innych nie mają.
Niechaj nie czytają moich tekstów, nie pojmą. Odsyłam do przekoloryzowanych gazet, w których wszyscy są piękni i wierni na chwilę, którą zajmie druk kolejnego wydania. Panie ze sztucznymi brwiami i rzęsami zasiądą przy kawie o poranku nie nad tekstem, lecz opisem pod zdjęciem pary, która znana jest z tego, że jest znana, aby po chwili zwątpić w swoje małżeństwo i uznać je za nic warte. Tysiące małżeństw rozpada się przez naiwność kobiet marzących o rycerzu. O tym też mam nie pisać?
Wiem jedno, najważniejsze, nigdy nie stanę się kształt tych, którzy wciąż udowadniają, że warci są więcej od ludzi, których nie stać na życie i marzenia. Ludzie szczęśliwi, których nie dotknął los, potrafią epatować swoim szczęściem wszem wobec, nie zdając sobie sprawy, że inni w tym czasie wypłakują swoje łzy z bezsilności.
Żyjemy w świecie manekinów, w którym osobowość zastąpiła marka i logo naszyte w widocznym miejscu, aby wszyscy dostrzegli. Chodzący po ulicach ludzie, dumni z rzeczy markowych, często uszytych w Bangladeszu, reklamują ubrania za darmo, aby udowodnić, że stać ich na rzeczy droższe. Szwaczka w Bangladeszu zarobi grosze, aby Europejczyk mógł zakupić koszulę z logo firmy. Zastanawiam się teraz. Nie powinnam również pisać o wyzysku? Wkrótce zostanę skrytykowana, przez tych, którzy uświadomili sobie, że marka wyszyta na ich odzieży jest reklamą. Tak, wyszyta przez kobiety, które zarabiają trzydzieści dolarów miesięcznie. A może ludzie pojmą wtedy, że są żywymi manekinami?
W tekście, który napisałam, nie posunę się dalej, nie przez wzgląd na tych, którzy uważają, że zbyt wiele cierpienia i śmierci w moich tekstach. Uczynię to ze względu na ludzi, którzy cierpieli w życiu po stokroć bardziej od was i pragną jedynie spokoju, a nie rozpamiętywania ich boleści, której nigdy nie pojmiecie w przesycie własnego życia.
Lidia Świder